Bo swędzą...



Średnio raz na dobę czuję w nich jakieś mrowienie, oczy zaczynają szukać czegoś w domu, usiąść na ... nie mogę - no coś muszę zrobić. Ale to nie może być tak, że się jedną rzeczą zajmę na dłużej, dajmy na to na miesiąc, nie daj Boże cały rok :) To muszą być rzeczy ciągle nowe, najlepiej niezwiązane z sobą, żeby trzeba było szukać nowych narzędzi, przydasiów i innych drobiazgów. Kieszeń jeszcze tę moją chorobę wytrzymuje, ale jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie zmienić mieszkanko na dom albo jakiś magazyn wynająć :P

poniedziałek, 16 marca 2015

Marcowe wyzwanie blogowe - dzień 4

Z opóźnieniem, ale obiecałam sobie, że dociągnę to wyzwanie do końca. Zatem czwarty temat z listy Uli to...



Nowa?? Eee, nie taka znowu nowa, ale na pewno najnowsza :) Oczywiście szycie. 
Zaczynałam mając jakieś osiem, może dziewięć lat, na starej maszynie babci. Szyłam króliczki - maskotki, potem ubranka dla Barbie, jakieś nieskomplikowane stroje do szkolnych przedstawień. Potem długa przerwa i powrót do maszyny, tym razem trochę poważniej. Jakaś pościel, firanki i takie tam drobiazgi. Od Teściowej dostałam maszynę pod choinkę :) Ale i tak przez kilka lat służyła tylko do skracania spodni, szycia prostych maskotek dla Starszej, szczytem było uszycie falbaniastej spódnicy na gumce dla dziewczynki do tańca.
W 2012 na warsztatach organizowanych przez Kwiat Dolnośląski poznałam Stefcię. Uszyłam wtedy u niej tildowego królika - na koniec warsztatów wyglądał tak, a po wykończeniu...



Rok później latem - torbę i kosmetyczkę, które można zobaczyć tutaj. Potem umówiłam się na osobiste warsztaty ze Stefą u Róży Rozpruwacz (tak, tak - jeżdżę 200 kilometrów, żeby sobie poszyć w doborowym towarzystwie). Tam zabrałam się za coś tak wielkiego, że do dzisiaj się dziwię, że to ja uszyłam, osobistymi rękami :P



Jesienią uczyłam się szyć patchworkową gwiazdę 


a mój Łucznik dostał pokrowiec.


Na ostatnim zlocie spędziłam ze Stefą całe trzy dni - spałam w sumie osiem godzin (przez cały weekend) i szyłam, szyłam, szyłam... I chyba to wtedy podjęłam decyzję o tym, że idę do szkoły krawieckiej. Teraz uczę się konstrukcji odzieży, stylizacji i szyję. Może nie tak dużo, jakbym chciała, ale zawsze moje umiejętności idą do przodu. I spotykam się z fantastycznymi dziewczynami z grupy Częstochowa Szyje

A o tym, że to obsesja niech świadczy fakt, że mogłabym jeszcze pisać, ale się ograniczam :) Ten post mógłby mieć kilometrową długość :P

środa, 11 marca 2015

Marcowe wyzwanie blogowe - dzień 3.

Kiedy decydowałam się na wyzwanie Uli, rzuciłam okiem na tematy, uznałam, że ok i poszłam dalej. Ale gdy dzisiaj rano spojrzałam, co muszę napisać, pomyślałam: oj, grubo :P 


Jak można mieć aż trzy sposoby na coś?? Sposób na wszystko musi być jeden, sprawdzony i niezawodny. Trzy sposoby to aż nadto. 
No więc chodziłam cały dzień i myślałam. W końcu wpadłam na pomysł :) Oto moje trzy sposoby na...

Bezwenie czyli totalną pustkę w mózgu :)

Kiedy natychmiast potrzebuję natchnienia robię jedną z wymienionych niżej czynności (pierwsza zadziałała dzisiaj).

Kąpiel, Mydło, Perfumy, Butelka, Olej

1. Kąpiel. W ciepłej wodzie, z pachnącą pianą, w ciszy i spokoju (o ile można ją mieć z dziećmi koczującymi pod drzwiami). Działa zawsze, pomimo tego, że nie mam wanny i muszę korzystać ze swojej kreatywności, żeby się poskładać w origami pasujące do głębokiego brodzika :D Minus jest taki, że wszystko muszę zapamiętać, bo ciężko się pisze mokrymi łapkami.

Auto, Porsche, 911, Muzeum, Stuttgart


2. Jazda autem. Moje nie takie piękne, jak to ze zdjęcia, ale też spełnia swoje zadanie :) Wsiadam, włączam muzykę odpowiednią do nastroju, pojeżdżę trochę (czasem bez celu, czasem po coś) i najczęściej pomysł jest. I znowu trzeba pamiętać, bo łapki zajęte.


Gorąca Czekolada, Lumumba, Koniak

3. Czekolada. Najlepsze rozwiązanie dla mnie. Zawsze duża, zawsze z bitą śmietaną a czasem nawet z lodami, bo kalorii nie liczę. Zresztą piję ją, żeby się dobrze myślało a mózg potrzebuje cukrów, żeby żyć, więc właściwie robię to dla niego :P Czekolada ma jeszcze tę wielką zaletę, że zwykle stoi na stoliku w mojej ulubionej kawiarni a na stoliku mieści się mój kalendarz, więc wszystko mogę zapisać :)

A Wy, który sposób wybieracie? A może podsuniecie mi jakiś inny?

wtorek, 10 marca 2015

Marcowe wyzwanie blogowe - dzień 2

Dzisiaj drugi dzień wyzwania u Uli, czas na post fotograficzny. Hasło dnia:


Pierwsze skojarzenie - przetwory :) Ale ja dawno nic nie robiłam a o zdjęciu to w ogóle nie ma mowy, nawet sprzed lat. I co teraz? A potem olśnienie! Przecież mam w domu coś, co robię sama - sukienki mojej Małej (znaczy się Starszej też mam, ale tu zgody na publikację zdjęcia nie ma i nie będzie :P ). Dwie z nich wzięły nawet udział w profesjonalnej sesji zdjęciowej. A zatem, zapraszam do oglądania :)

* wariacja na temat sukienki Carolina Dress ze strony Shwinandshwin,



* tunika z wykroju IzzyTop, zdjęcie: Agnieszka z Grafistudio,



* sukienka Party Dress, zdjęcia: Agnieszka.




Mam jeszcze dwie rozpoczęte, czekające na wykończenie. I sporo pomysłów na inne sukieneczki :)